Coraz częściej się zastanawiam czy aby na pewno jestem świadoma tego co robię. Przyjaciel powtarza mi na okrągło, że to co robię nie jest zdrowe a ja jak na siłę próbuję to olewać. Jest jak jest, weszłam w tą fazę kiedy myślę tylko o tym. Jedno słowo : kalorie. Pilnuję to co jem, planuję posiłki dzień przed dokładnie obliczając ile one będą mieć kalorii. Jeśli coś ulega zmianie, od razu to zapisuję, i zmieniam wyniki kaloryczności. Jeśli zjem za dużo, mam sama do siebie pretensje o to, wyrzuty sumienia. Wtedy zazwyczaj pakuje na siebie ćwiczenia, żeby to wszystko spalić. Najcięższe ćwiczenia jakie mogą być, żeby dały mi wycisk. Żebym zapamiętała sobie co się wiążę z przekroczeniem kalorii. Ciągłe liczenie, to jest męczące ale nie chcę się tego pozbyć. Nie widzę siebie normalnie jedzącej. Zapomniałam jak to jest, jeść nie martwiąc się o to, że przytyję.
Najgorzej jest wtedy kiedy wiem, że za dużo zjadłam i czuję jak 4 kg rosną w górę. Wtedy mój humor się pogarsza, jestem nie do zniesienia. Ale wtedy gdy stoję przed lustrem i ogarniam nad którą częścią ciała muszę bardziej pracować.
A wszytko zaczęło się od tego jak pewna ważna dla mnie osoba (jeszcze wtedy coś znaczyła..) powiedziała jedno zdanie " musisz trochę schudnąć " . Jedno zdanie, a tak wpłynęło na moją psychikę i trzyma się do teraz. Nie wiem ile to będzie trwać, obawiam się że jak dojdę do celu to będę chciała ważyć jeszcze mniej. Na dziś dzień jestem pewna że po osiągnięciu celu zaprzestanę odchudzanie, zacznie żyć normalnie ale z umiarem ale gdzieś w głębi moja podświadomość, wie że będę chciała schudnąć jeszcze. Pytanie tylko ile wytrzymam, jaka będzie dla mnie zadowalająca waga ? 0 ?
Dzisiejszy wpis trochę inny, bardziej osobisty. Otwieram się tu. To dobrze.




Najgorzej jest wtedy kiedy wiem, że za dużo zjadłam i czuję jak 4 kg rosną w górę. Wtedy mój humor się pogarsza, jestem nie do zniesienia. Ale wtedy gdy stoję przed lustrem i ogarniam nad którą częścią ciała muszę bardziej pracować.
A wszytko zaczęło się od tego jak pewna ważna dla mnie osoba (jeszcze wtedy coś znaczyła..) powiedziała jedno zdanie " musisz trochę schudnąć " . Jedno zdanie, a tak wpłynęło na moją psychikę i trzyma się do teraz. Nie wiem ile to będzie trwać, obawiam się że jak dojdę do celu to będę chciała ważyć jeszcze mniej. Na dziś dzień jestem pewna że po osiągnięciu celu zaprzestanę odchudzanie, zacznie żyć normalnie ale z umiarem ale gdzieś w głębi moja podświadomość, wie że będę chciała schudnąć jeszcze. Pytanie tylko ile wytrzymam, jaka będzie dla mnie zadowalająca waga ? 0 ?
Dzisiejszy wpis trochę inny, bardziej osobisty. Otwieram się tu. To dobrze.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz