Całkiem przypadkiem będąc codziennie w szpitalu miałam możliwość chodzenia często do Lidia. Czasami nawet sie zdarzało wyjść do niego dwa razy w ciagu dnia, a to po picie, a to po chusteczki mokre czy coś do jedzenia. I od razu idąc na jogurty trafiłam na taki dział - dosyć mały ale jednak - zdrowej żywności. Były tam miedzy innymi surówki, sałatki różnego rodzaju, wyciskane soki oraz smoothie! Od razu wzięłam wszystkie trzy rodzaje i pierwszego dnia wypiłam wszystkie a następnego dnia szłam już tylko po koktajle.
Pierwszy, który najbardziej mi posmakował jest to koktajl zrobiony z 6 truskawek, 3/4 banana, 21 winogron oraz dodatek pomarańczy. W smaku jest rewelacyjny i w 250 ml jest tylko 136 kcal wiec jak dla mnie idealnie.
Drugi koktajl jest zrobiony z 1/5 ananasa, jednego banana, 1/3 kokosa plus dodatek mango i sok cytrynowy. Jest to smoothie bardziej słodsze, co czuć już od samego początku. W 250 ml jest 205 kcal.
Trzeci o ostatni koktajl, który aż tak bardzo nie powala ale jest dobry - koktajl zrobiony z jednego jabłka, 1/2 banana, 1/4 mango, 1/4 pomarańczy oraz czterech marakui. W 250 ml jest 142 kcal.
Jestem zachwycona koktajlami i tym, że coraz wiecej w sklepach pojawia sie zdrowa żywność, promująca zdrowy tryb życia. Czytałam również, że szkolne automaty od września mają być wypełnione owocami, zdrowymi przekąskami, sokami, wodą co dla mnie jest to ogromnym szokiem, ponieważ sama od dłuższego czasu chciałam porozmawiać o tym z dyrektorem. Aczkolwiek nie wyobrażam sobie swojej szkoły ze zdrowymi produktami bo tam większość woli jest w kfc .. No ale to już jest ich sprawa.
Dzisiaj nie zjadłam zbyt dużo, za to dużo ćwiczyłam i jestem z siebie zadowolona. W końcu sie ruszyłam i poszłam biegać. Tutaj zaczyna sie śmieszna historia ponieważ biegnąc przez jakieś 20 minut coś mi chrupło w kostce. Mój błąd ponieważ nie usztywniłam siebie jej przed bieganiem i było to do przewidzenia, że coś sie może stać. Troche sie przestraszyłam, ale po rozmasowaniu kostki biegłam dalej do momentu aż złapał mnie mocny ból i kostka wygladała jak ziemniak. Mega mi spuchła co mnie nie zadawała, ale mimo tego cieszę sie, że przebiegłam sie, rozladowalam emocje w pewien sposób i na pewno teraz nie przestanę biegać. Wracając do domu zrobiłam jeszcze mały trening brzucha i tutaj moge was zdziwić - zaczęłam robić przysiady. Ja ogromna przeciwniczka przysiadów w końcu sie przełamałam. Kostka nie dawała mi zbytnio ćwiczyć ale co mnie nie zabije to mnie wzmocni !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz