17 grudnia 2015

#51

Nareszcie nadszedł koniec dnia. Mogę w spokoju się położyć, odetchnąć i odpocząć. Jeszcze niestety to nie koniec tygodnia ale ja już się cieszę, że mam ten dzień za sobą.
Idąc od początku dnia, to nie za bardzo dobrze się ten dzień rozpoczął. Miałam w planach zrobić trening z samego rana, przed pójściem do szkoły ale nie usłyszałam budzika a na dodatek zaspałam na lekcje.
W szkole godziny były wolne. Miałam do zaliczenia trzy sprawdziany i zaliczyłam je na oceny pozytywne. Może nie były zbyt dobre, ale ważne, że znikła ocena niedostateczna.
Skończyłam lekcje i tutaj zaczyna się bieg do domu, szybkie ogarnięcie się w 4 minuty i wyjście na tramwaj. Dlaczego tak? A no właśnie dlatego, że dzisiaj wraz z koleżanką poszłam na boks. Co prawda plany miałam inne, ale wyszło jak wyszło. Myślałam, że w tym klubie będzie siłownia, miałam taką nadzieję, że tam będzie.. Ale niestety nie było jej. Więc poszłam z koleżanką na jej trening i trener namówił mnie, zachęcił do wzięcia udziału chociaż w jednym treningu, żeby zobaczyć jak to jest a kto wie, może mi się spodoba. Miałam ze sobą strój, byłam przygotowana na to, że będzie ćwiczyć więc bez problemu się przebrałam.
Poszłyśmy na sale i zaczął się trening. Najpierw rozgrzewka, bieganie, potem rozgrzewka z hantlami, trzymanie gardy, praca ramion. Potem boksowanie w parach i na sam koniec rozciąganie.
Z treningu jestem zadowolona, bo było na prawdę fajnie. Trener jest bardzo miły. Niestety boks jest nie dla mnie. Mi ten trening osobiście nie dał w kość. Nie byłam nawet zmęczona ani wyczerpana. Wręcz przeciwnie, zrobiłabym drugą serię tego samego. Nie wylałam z siebie siódmych potów dlatego też, raczej wątpię w to, że pojawię się tam po raz kolejny. Nie widzę tego, gdyby trening był bardziej ruchliwy, dawał większą aktywność fizyczną, większe zapotrzebowanie siły, energii to i owszem, może i bym chodziła. Ale po dzisiejszym treningu mówię nie.
Na koniec dnia, wróciłam do domu, wzięłam L-karnityne, odczekałam 30 minut i zrobiłam swój ogólny trening. Dzisiaj pracowałam nad brzuchem oraz bicepsami i tricepsami, do tego szybkie, krótkie cardio.
Na śniadanie miałam musli z owsianką i z jogurtem naturalnym. Na obiad miałam kaszę jęczmienną ze szpinakiem i pomidorkiem. Po treningu zjadłam banana. I na sam koniec zjadłam bardzo małą porcję kaszy jęczmiennej, do tego pomidorek i dwa krokiety z mięskiem, smażone na masełku.
Wydaje mi się, że mało zjadłam chociaż patrząc na kaloryczność to sama kolacja miała jakieś 500 kcl.
I dzień zleciał :)

workingonmy-fitness:

Confessions of a Fit Girl



fitness-is-pink:

http://www.basebodybabes.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz