Przez ostatni czas nie mogłam sie ustawić odpowiednio co do diety i treningów. Przede wszystkim było u mnie słabo, lekkie problemy zdrowotne i opad z sił nie pozwoliły mi wykonywać wystarczająco dobrych treningów, teraz trochę się rozleniwiłam i mam weekendowy reset organizmu. Ale to nie oznacza, że tak całe dnie leże w łóżku i sie obiajadam - no prawie.
Poznałam już trochę swoje ciało i wiem jakie produkty źle wypływają na mój organizm. Każdy kto czyta mojego bloga, obserwuje mnie na instagramie bądź zna mnie osobiście wie, że dąże do wyrzeźbienia max sylwetki i wystąpienie w przyszłym roku w debiutach. Dlatego też dzięki resetowi mam czas na to by odpowiednie ułożyć trening i zbilansowaną diete. Wszystko sie zmienia, przede wszystkim właśnie dieta. Dzisiaj już na 100 jest dopracowana, dokładnie wiem co i jak mam jeść i co ze sobą łączyć. Dieta jaką będę stosować to dieta wysokobiałkowa, która jak sama nazwa wskazuje polega na tym, że spożywam minimalnie węglowodany i tłuszcze a posiłki składają się w 70% z białka. Dlaczego tak? Ponieważ białko jest podstawowym budulcem mięśni, a chcę rozbudować swoją tkanke mięśniową, a tkankę tłuszczową spalić. Myśle, że to odpowiednia dieta. Dzisiaj już jest dzień pierwszy. Moje śniadanie składało sie z omleta (dwa białka jajka, białko sojavit 85-50g), ziarna, jedno całe jabłko i powiem wam, że posiłek sycący.
Jeśli chodzi o treningi to teraz mając ferie mam więcej czasu aby spędzać na siłowni. Na siłownie idę dopiero w poniedziałek i ostro jadę z trmatem. Trening sie zmienia, wprowadzam do niego super serie, gigant serie, trój serie i wszystko co jest możliwe, oczywiście z umiarem i stopniowo. Oczywiście stale będą interwały i areoby, jednak trzeba pomóc tłuszczykowi trochę znikonąć. Masa na rzeźbe jest, dobiłam 60-61 kg. I jest dobry a nawet bardzo dobry materiał na ostre treningi.
Już nie mogę sie doczekać pierwszego treningu, zaraz biorę się za robienie obiadu.
Wczoraj mój ukochany facet zrobił mi niespodziankę i podarował mi świnkę morksą co totalnie mnie zaskoczyło. Już od jakiegoś czasu myślałam nad kupnem zwierzaczka a tu taka niespodzianka. Jest to chłopczyk, razem wybraliśmy imię - Sprinter, idealnie dopasowane do tego młodego gryzonia. Już powoli sie udomawia, narazie tylko mi ufa, i już coraz mniej sie boi. Ma jakieś pół roku, więcej na pewno nie. Jesto to mała przytulanka, zostawać sam nie może.