31 marca 2015

2 miesiąc odchudzania.




Dziś w końcu mamy ostatni dzień miesiąca i tak jak mówiłam w tym poście opiszę wam dokładnie jak wyglądał cały miesiąc. Bardzo użytecznym i pomocnym będzie mi zeszyt, w którym wszystko zapisywałam.

Zacznę od tego, że to był miesiąc srogich wyrzeczeń, walki z głodem, z chęcią na słodkie, był to miesiąc ćwiczeń.

Pierwsze dwa tygodnie były skupiane bardziej na ćwiczeniach. Codziennie po 40 minut, czasami więcej czasami mniej. Zaczynałam od wagi 55,5 kg już 6 marca ważyłam równe 55 kg co mnie motywowało do dalszej pracy. Przez ten pierwsze tygodnie nie jadłam żadnych słodyczy, fast foodów, ani innych śmieci. Włączyłam do swojego jadłospisu biszkopty co nie było dobrym pomysłem, ponieważ waga nie spadała a mój brzuch się powiększał. Dlatego już 10 marca wykluczyłam biszkopty z jadłospisu. I od tego dnia jadłam 400-500 kcl. I nie przekraczałam tej liczby. Oczywiście ćwiczenia od poniedziałku do piątku. Weekendy były przeznaczone do odpoczynku. Do 20 marca moja waga stała w miejscu. To mnie bardzo denerwowało ale nie straciłam motywacji do dążenia do celu. Wtedy pozwoliłam sobie na trochę alkoholu, były urodziny przyjaciela, weekend z chłopakiem także powiedziałam sobie, że mogę raz się napić. I wchodząc na wagę 23 marca mój wynik wynosił 53,5 kg . I to był taki szok.  Od tamtego dnia powiedziałam sobie, że jeśli waga zaczęła się zmniejszać to nie warto tego zaprzepaścić, bo jeśli teraz stwierdzę, że tyle wystarczy to historia z moją wysoką wagą się powtórzy. Jako bardzo zmotywowana dziewczyna od 23 marca jadłam do 500 kcl. W weekend zrobiłam sobie oczyszczanie organizmu. 30 marca czuli wczoraj ważyłam się w tym miesiącu po raz ostatni i moja waga wynosiła 52 kg.
Przez ten cały miesiąc jadłam mandarynki, jabłka, banany, wafle ryżowe solone, lekkie pieczywo graham, serki, dużo soków, wody, herbaty ziołowej, kawy, od czasu do czasu trochę gotowanego mięsa, jakieś jajka, warzywa i pancakes.
Ćwiczenia pełną parą szły! Efekty są, ja je widzę i to jest chyba najważniejsze. Dużą zmianą jaką zauważyłam są zmniejszone moje uda a to jest normalnie cud bo odkąd się zaczęła moja przygoda z odchudzaniem i zdrowym odżywianiem to walczyłam z udami. Uda wyszczuplały dzięki ćwiczeniom Mel B na pośladki. Tak, ćwiczenia ogólnie są przeznaczone na pośladki, natomiast dzięki tym ćwiczeniom moje uda wyglądają o 100 razy lepiej niż wyglądały. Na moim brzuszku robią się coraz lepsze mięśnie, coraz bardziej widoczne za co dziękuje przede wszystkim sobie.

Tutaj macie zdjęcia jak wyglądam teraz, niestety nie robiłam zdjęć tak jak w poprzednim miesiącu aby porównać swoje ciało. Całkowicie wypadło mi to z głowy za co przepraszam. Zdj nr 2 z napięciem mięśni :)







Podsumowując ten miesiąc łącznie schudłam -3,5 kg. Tak samo jak w lutym.
Jakie są moje postanowienia na kwiecień ? Od wczoraj zaczęłam przygodę z SGD, ćwiczenia te same co zawsze w tym przypadku nic się nie zmienia. Mam nadzieję, że w kwietniu polepszy się pogoda i będę mogła zacząć biegać. Co drugi tydzień będę wykonywać przysiady zaczynając od 50 powoli dodając coraz więcej. Liczę na to, że pod koniec kwietnia mój cel zostanie osiągnięty. Nie poddaję się, walczę tak na prawdę sama ze sobą. Jestem zadowolona z tego miesiąca, ponieważ mimo zatrzymania się mojej wagi nie przestałam się odchudzać ani ćwiczyć. Wpadłam już w ten trans, którego mi bardzo brakowało jeszcze w tamtym roku i nie wyobrażam sobie w tej chwili jakby wyglądało moje życie gdyby zaprzestała robić to co lubię i to co sprawia, że mam codziennie uśmiech na twarzy.

30 marca 2015

#17

Nadszedł dzień kiedy pierwszy raz byłam zadowolona z wychowania fizycznego u mnie w szkole. Ponieważ przez pierwszy semestr tak na prawdę nie robiłam na wf'ie nic .. tak też dzisiaj poćwiczyłam z wielką chęcią. W końcu wf wyglądał jak wf a nie jak lekcja historii chociaż muszę wam powiedzieć, że takie lekcje były dosyć ciekawie i dosyć szybko leciał czas.

W moim życiu nic się nie zmieniło aczkolwiek jest parę pytań, na które wciąż szukam odpowiedzi. Ostatnio się widziałam z moją przyjaciółką, dobrze mi zrobiła taka rozmowa, dawno jej nie widziałam także spędziłam z nią miło czas i sporo się dowiedziałam. Szkoda, że tak późno .. ale lepiej późno niż wcale. Ubolewam tylko nad tym, że nie widzimy się często, ale kontakt jest i to jest najważniejsze.

Jeśli chodzi o miłość to rozwija się i jest coraz lepiej. Każde z nas popełnia jakieś błędy, na szczęście potrafimy o tym rozmawiać prosto w oczy i między nami nic się nie psuje, wręcz przeciwnie. Myślę, że coraz bardziej zbliżamy się do siebie. Spędzamy ze sobą każdą wolną chwilę jeśli możemy.

Co do szkoły .. brak słów. Nie mam czasu na naukę, a przez zmianę czasu w ogóle nie ogarniam nic. Jest już 21 godzina a ja jestem w czarnej kropce, gdzie muszę uczyć się na 2 sprawdziany i na poprawę kartkówki. Ciągle powtarzam, że rano albo w szkole jeszcze się douczę ale zazwyczaj to mi nie wychodzi i oceny są marne. Dlatego też muszę zrobić sobie plan dnia, ustalić co w jakich godzinach robię. 

Moje bezsenne noce się skończyły. I całe szczęście bo byłam nimi już na prawdę zmęczona. Aczkolwiek .. teraz mnie męczy wszystko wokół. Coś się dzieje, coś powraca a bardzo tego nie chcę. Nie wiem za bardzo co się dzieję, ale zaczęłam częściej płakać. Może to taki okres a może to coś poważnego. Wyglądam na dziewczynę, której nic nie brakuje, która jest szczęśliwa a prawda jest taka, że gdybym miała możliwość nie wychodzić z domu to bym nie wychodziła. Z chęcią bym wyjechała daleko stąd, od tego miejsca, od tych ludzi. Odpocząć w spokoju. Wewnątrz ciała krzyczę i krzyczę tak już bardzo długo. Może to mnie tak męczy, nie wiem. Zostawiam tu wielki znak zapytania.

Bilans 400 kcl :

serek 147 kcl
porcja warzyw gotowanych 124 kcl
5 lekkie pieczywa graham  121 kcl

Łącznie : 392 kcl

Ćwiczenia : 45 wf, Mel B pośladki, brzuszki








29 marca 2015

Skinny Girl Diet powraca.

Kończy się marzec więc postanowiłam zacząć SGD. Kiedyś już pisałam o tym, ale nie udało mi się. Teraz wiem, że dam radę. Jestem gotowa na to, ponieważ przez ten miesiąc nie jadłam więcej niż SGD ma w sobie kcl. Dlatego teraz będzie mi łatwiej, przyzwyczaiłam się do jedzenia mało. Jakoś nie czuję większej ochoty na zjedzenie czegoś mega, nawet nie mam żadnych pomysłów co mogłabym zjeść. Teraz przez ten weekend w sumie piłam tylko soki i jakiś mały posiłek włączałam na dzień.

Takie małe przypomnienie co to jest SGD. Mianowice to jest 'dieta' dla motylków. Ja ją stosowałam przez miesiąc i udało mi się schudnąć na tym 4,5 kg za pierwszym razem. Każdy dzień ma określoną liczbę kalorii, którą trzeba spożyć. W weekendy jest to troszkę więcej od 650 kcl do 700, także dosyć sporo. Tam jest, że nie wlicza się owoców i warzyw natomiast ja wliczam je ale nie wliczam żadnych pić. Najmniejsza ilość kalorii to 300. Oczywiście ćwiczenia się nie zmieniają, codziennie takie same z małymi odstępami, a wolny czas przeznaczam na odpoczynek dla mięśni! Mam nadzieję, że mi się uda wytrwać.

Zostały 3 miesiące do wakacji, także ćwiczenia lecą pełną parą, myślę nad tym aby zacząć w końcu biegać, ale nie jestem do tego przekonana, na razie zobaczę jak będzie mi szło z wf .. ponieważ co do wychowania fizycznego w szkole jestem bardzo leniwa. Ale dali nam innego nauczyciela i myślę, że będzie teraz lepiej. Jeśli nie uda mi się zacząć biegać w przeciągu tych miesięcy to na pewno wakacje poświęcę na biegi!

A za 4 miesiące pojawi się nowy członek rodziny. Już nie mogę się doczekać. Mały Maciek bądź Adam .. będzie powitany z otwartymi rękoma. Chcę namówić mamę aby pozwoliła mi wejść na porodówkę. Dla mnie to będzie niezwykłe i na pewno mi się to przyda w szkole, chociażby zobaczyć z bliska jak się odbiera poród. No ale to nie jest pewne bo z tego co wiem z pewnych źródeł to za wejście na porodówkę się płaci. Także trochę kiepsko ale co się nie robi dla braciszka.

Mój weekend oczyszczenia organizmu z toksyn dobiega końca. Jutro wchodzę na wagę. Czuję się dobrze, ale boję się. Mam przed oczami cyfry które chcę zobaczyć jutro, ale czy je zobaczę? Tego nie wiem, ale mam ogromną nadzieję, bo przez ten miesiąc na prawdę się starałam. Ale ! O tym miesiącu będziecie mogli przeczytać sobie już we wtorkowym poście !
Bilans :

porcja zupy ogórkowej bez śmietany 175 kcl
1 udko gotowane z kurczaka 136 kcl
1 serek 147 kcl
1 pieczywo lekkie graham 25 kcl

Łącznie : 483 kcl










28 marca 2015

Oczyszczanie organizmu po raz setny?

Wiele razy już próbowałam zacząć 'zabawę' z oczyszczaniem organizmu ale szybko się łamałam. Wczoraj postanowiłam, że jednak przez weekend warto oczyścić swój organizm z toksyn. I mam za sobą sobotę i nawet jestem zadowolona z siebie. Nie zrobiłam oczyszczania typowego - wtedy kiedy się pije tylko zioła, wodę i nic się nie je, bo to dla mnie byłoby niezbyt zdrowe zwłaszcza kiedy zazwyczaj weekedny spędzam poza domem. Jem tylko wtedy kiedy jestem głodna. Może to być nawet 7 małych posiłków, ważne jest to aby jeść posiłek dokładnie i powoli. W moim przypadku to jest jeden pełny posiłek - kolacja i w między czasie RAZ zjedzona jakaś przegryzka. W ciągu dnia dużo wody, ziół, rano jogurt i dużo ruchu !  Korzyści z takiego oczyszczania to przede wszystkim zmniejszona chęć na niezdrowe jedzenie. Ciało przez te dni przyzwyczaja się do jedzenia bardziej wartościowych i zdrowych rzeczy i nie mamy już takiej wielkiej ochoty żeby zjeść tabliczkę czekolady. Drugą korzyścią jest przypływ energii. Większości osobą może się wydawać, że młoda osoba chce oczyścić sobie organizm i po tych dwóch dniach, tygodniu po prostu padnie ze zmęczenia, wykończenia. Tak było z moją mamą, była przeciwna temu i to bardzo. Ale wyjaśniłam jej na czym to polega. Sama zauważam, że jeśli nie opycham się jedzeniem, jeśli skupiam się na tym co jem i jem to powoli to energii mam full a na drugi dzień jestem pełna życia.

Mój bilans z dzis wygląda tak :

Rano - kawa

12:00 - jogurt Activia

ok. 14:00 pół banana 45 kcl
ok. 16? 1 banan 90 kcl

20:00 - 2 tosty francuskie 300 kcl 

20:30 - 10 gotowanych uszek 190 kcl

Łaczne : 625 kcl  

Czy tyle powinno być kcl? No niestety nie, to jest więcej niż jem na co dzień, no ale cóż. Trudno .. jutro mam nadzieję, że zjem mniej. Ne widać po mne tego, że dziś cokolwiek jadłam ponieważ mój brzuch jest płaski jak był  nawet te tosty "nie wysadziły" go .. tak jak zazwyczaj jest po obiedzie. Myślałam, że nie będzie aż tak dużo kcl.. eh.

Spacer - 3 godziny 20 minut - 11,22 km - 418 kcl

Więc w sumie patrząc z innej perspektywy nie muszę wliczać bananów ponieważ je spaliłam .. chodzeniem. 

Jest weekend dlatego też nie ćwiczę w tych dniach, regeneracja i odpoczynek dla mięśni jest potrzebny! Zwłaszcza kiedy cały tydzień był przećwiczony ładnie !

Jutro kolejny post. Tym razem napiszę Wam, co zamierzam robić od poniedziałku 30 marca, a już we wtorek będzie na moim blogu wpis na temat całego tego miesiąca i mojego spadku wagi. Mam nadzieję, że się spodoba.

Dobrej nocy ! 

27 marca 2015

Amerykańskie Pancakes.

Zauważyłam, że coraz więcej - zwłaszcza na instagramie jest zdjęć takich małych 'naleśników'. Internet jest pełen różnych przepisów i takie małe naleśniki to są pancakes. Jest wiele sposobów ich wykonania ale ja się skupiłam tylko na jednym. Z początku nie byłam pewna czy mi one wyjdą ale muszę się przyznać, że wyszły pyszne i z pewnością będę je raz na dwa tygodnie  robić.

Składniki :
1 i 1/4 szklanka mąki
1 i 1/4 szklanka maślanki
1 jajko
1/4 szklanki oliwy
1/4 szklanki cukru pudru
1 łyżka cukru do pieczenia
szczypta soli

Przygotowanie :

Wszystkie składniki wsypujemy do dużej miski i miksujemy mikserem to czasu kiedy te nasze ciasto będzie mieć konsystencje gęstej śmietany. Kiedy mamy już to gotowe to nagrzewamy patelnie taflową. Kiedy jest już nagrzana to wlewamy pierwszą porcję i smażymy. Nie dajemy oleju na patelnię ponieważ daliśmy dużo oleju do ciasta.

Pancakes możemy podawać z syropem klonowym, dżemem, bitą śmietaną, owocami, marmoladą - czym chcemy, od nas zależy wybór.


 



Jeden taki Pancakes ma tylko ok. 54 kcl. :))

Następny wpis już jutro ! :)) 

24 marca 2015

Tuńczyk w diecie.

Często siedzę na forach dietetycznych i tam widzę, że spora część osób, która jest fit, chodzi na siłownie włącza w swój jadłospis tuńczyka. Zastanawiałam się dlaczego, i dziś trochę o nim poczytałam. Szczerze to tuńczyka z puszki jadłam raz. Smakuje dobrze, ale myślę, że żeby jeść to kilka razy w miesiącu to zdecydowanie jestem na nie. Aczkolwiek raz na jakiś czas śmiało mogłabym jeść takiego tuńczyka. Oczywiście nie od razu całą puszkę. 

Tuńczyk sam w sobie zawiera bardzo dużo białka. Białko jest na drugim miejscu, tuż po wodzie z najważniejszych składników odżywczych niezbędnym do budowy i regeneracji tkanek. Nie we wszystkich produktach jest tzw. białko kompletne czyli zawierające w swoim składzie cenne aminokwasy, bedące podstawowym budulcem mięśni.

100g TUŃCZYKA ZAWIERA AŻ 18,5g BIAŁKA. 

- ma więcej białka niż stek wołowy o tej samej wadze 

Dlatego teraz łatwiej mi jest zrozumieć dlaczego tuńczyk jest najchętniej spożywaną rybą wśród sportowców. Dań z tuńczykiem jest wiele między innymi : tuńczyk z mozzarellą, placki z tuńczykiem i zieloną pietruszką, tuńczyk z jogurtem naturalnym a nawet pizza z tuńczykiem. 

Taka ryba ma w sobie dużo korzyści dla naszego zdrowia. Jedną taką korzyścią, myślę że dosyć ważną jest to, że dba o zdrowie serca. Kwasy tłuszczowe omega-3, które znajdują się w tuńczyku obniżają ryzyko chorób układu krążenia. 85g tuńczyka dostarcza 90 miligramów kwasu dokozaheksaenowego i 14 miligramów kwasu eikozapentaenowego. DHA i EPA to długołańcuchowe tłuszcze omega-3, które obniżają poziom trójglicerydów we krwi i spowalniają tworzenie się blaszek miażdżycowych w naczyniach krwionośnych.

Jeśli chodzi o kaloryczność.. tuńczyk to tylko 109 kalorii na 85g. To mało jeśli mamy jeść smażonego kurczaka, albo jakieś inne smażone mięsa które mają więcej kcl niż taki tuńczyk. Jeśli miałabym wybierać pomiędzy kurczakiem, schabowym a tuńczykiem zdecydowanie wybrałabym tuńczyka. Nie chodzi już tutaj o sam smak a o kaloryczność. Ci co czytają mojego bloga od początku, albo przeczytali post o mojej obsesji to wiedzą, że mam bzika na punkcie liczenia kcl. Dlatego szukam jak się najeść ale w małej ilość klc.


Bilans :
serek 147 kcl
3 wafle błonnikowe 57 kcl
łyżka zupy koperkowej 135 kclgotowane udko od kurczaka 136 kcl
Łącznie : 475 kcl
Ćwiczenia : brzuszki, Mel B pośladki

 





23 marca 2015

Jak ominąć efekt jojo.


Często zdarza się, że po naszej diecie, kiedy widzimy odpowiednią wagę na drugi dzień albo jeszcze w ten sam, myślimy sobie, że kurcze.. odmawiałam sobie tyle dobrego jedzenia, katowałam się to teraz mogę sobie pozwolić na to na co mam ochotę. I jemy. Jemy wszystko co chcemy, w większej ilości, łapczywie. I na następny dzień wstajemy na wagę a tam +10 kg. I pada pytanie " Gdzie popełniłam błąd? "

Przede wszystkim chcę odradzić stosowania głodówek gdzie nasza waga spada bardzo szybko a nasz organizm domaga się pożywienia. Napada duży głód i zjadamy dosłownie wszystko i o to mamy jojo. Jeśli już jesteście na takiej głodówce, zwłaszcza motylki .. To jeśli już musicie nic nie jeść to radzę później na prawdę zacząć jeść od bardzo małych porcji, żeby uniknąć takiego efektu. Aczkolwiek, nie jestem za tym, żeby się głodzić.

Nasza waga powinna spadać stopniowo, a nasz organizm nie powinien być wykańczany. W trakcie odchudzania (prawidłowego odchudzania) organizm przyzwyczaja się do coraz mniejszej ilości kalorii, dlatego też dieta powinna być dłuższa niż 3 dni. Wtedy organizm przyzwyczai się do takiego trybu, i nawet zjedzenie większego posiłku nie wpłynie na to jak wyglądamy.
Również ważne jest to, żeby po takiej diecie nie wracać do swoich nawyków żywieniowych. Czyli jeśli jesz fast foody, potem przechodzisz na dietę, tracisz te kilogramy a potem znowu siedzisz w McDonaldzie albo KFC i jeszcze te tłuste frytki, kurczaki to efekt jojo masz gwarantowany. Najlepszym wyjściem ominięcia efektu jojo jest odpowiednio zbilansowana, odpowiednio rozłożona dieta na kilka miesięcy (zależy od tego jak bardzo człowiek jest otyły) i zmiana nawyków żywieniowych. Dieta tak na prawdę Jest bardzo długotrwała, i jeśli przez okres czasu osoba je warzywa, owoce, białko to niech nie zapomni o tym także po czasie trwania diety.

Bilans:
2 wafle ryżowe solone 70 kcl
2 wafelek błonnikowy 38 kcl
omlet z 2 jajka 125 kcl
1 plaster wędzonego boczku 48 kcl
jedno małe jabłko 52 kcl
serek 147 kcl
Łącznie : 480 kcl

Ćwiczenia :
brzuszki, Mel B pośladki








19 marca 2015

#16




Dzień szybko zleciał, jest późna godzina a szkoła jutro zaczyna się bardzo wcześnie. Nie wiem jak ja wstanę, chyba muszę z 10 budzików ustawić aby chociaż jeden mnie obudził. Ogólnie dzień spędziłam miło aczkolwiek były takie momenty, kiedy chciałam po prostu usiąść i zacząć płakać.

Siedziałam sama, ale nie płakałam.

Stwierdziłam, że nie mogę się przełamać teraz. Nie powinna mnie doprowadzać do takiego stopnia taka mała drobnostka, nie miłe słowa. Muszę zacząć sobie z nimi radzić. Bardzo mi pomaga w takich sytuacjach rozmowa z mamą. Podnosi trochę na duchu. Ale nie czuję aby ktokolwiek przy mnie był. Cały czas w takich chwilach czuję jakbym była sama. I to mnie przeraża - mój największy lęk. Bycie samą. Wiem do czego byłam zdolna jeszcze kilka miesięcy temu, i wiem przez jakie piekło przechodziłam i wiem że w każdej chwili, jedno małe załamanie może sprawić bym wróciła do tego wszystkiego. Dlatego nie chcę być sama. W momencie kiedy chcę płakać, musi być przy mnie ktoś. Nie po to by mnie pocieszać, przytulać, mówić że będzie dobrze. Tylko po to bym nie zrobiła kroku na przód stojąc nad przepaścią.

Jestem zadowolona z moich osiągnięć jeśli chodzi o ciało. Coraz bardziej mam wyrzeźbiony brzuch co mi bardzo i to bardzo odpowiada. Nogi stają się coraz szczuplejsze, a to było moje marzenie prawie nieosiągalne do zdobycia. Trzymam się ściśle diety, dziś pozwoliłam sobie na dwa kawałki ryby, ale patrząc na to że dziś nie zjadłam prawie nic .. to mogłam zjeść tą rybę. Za 12 dni tak jak w poprzednim miesiącu pochwalę się swoim osiągnięciem, oczywiście wszystko dokładnie wypisze jak to było w tym miesiącu.

Dziś taki luźniejszy wpis, ponieważ jestem zmęczona a przede mną jeszcze trochę pracy.









18 marca 2015

Napój CLIC.


Napój z pewnością każdemu jest znany, mowa tutaj o piciu CLIC. Już od jakiegoś czasu jest go pełno w sklepach. Pamiętam, że zaczęło się od żabki a skończyło na biedronce. Ceny są różne, zależy po prostu gdzie kupujesz. Jest kilka rodzajów tego napoju, natomiast ja widziałam tylko 4 rodzaje. Ja dziś skupię się na jednym - Czerwonym.
Czerwony Clic wspomaga spalanie kalorii. Czy to prawda to nie wiem, aczkolwiek posiada w sobie L-karnityne która spala tłuszcz. Sięgają po nią sportowcy i coraz częściej kobiety na diecie, którą chcą zrzucić kilka kilogramów. L-karnityne organizm czerpie głównie z dostarczającego mu pożywiania. Znajduję się ona między innymi w mięsie i produktach mlecznych. Surowce roślinne zawierają niewielkie ilości tej substancji, dlatego wegetarianie są najbardziej narażeni na niedobór karnityny. Niedobór karnityny powoduje obniżenie sprawności fizycznej. nawet po lekkim wysiłku czujemy się zmęczeni a nawet na maxa wyczerpani.
L-karnityna jest ważna w odchudzaniu ponieważ przyśpiesza procesy metabolizmu tłuszczów w organizmie. Jest niezbędna do transportu kwasów tłuszczowych do mitochondriów - swoistych fabryk komórkowych organizmu. Poprzez lepsze wykorzystanie energii zawartej w pożywieniu pomaga osobom odchudzającym się w dostosowaniu do zmiany diety i zredukowania ilości kalorii dostarczanych w posiłkach.

Jak dla mnie picie CLIC jest dobre. Już od jakiegoś czasu je kupuję, natomiast nigdy nie patrzałam na to, że jego zawartość może wspomagać odchudzaniu. Nie jestem przekonana co do tego, aczkolwiek dobrze wiedzieć jakie ma działa karnityna i gdzie się ona znajduje.

Bilans :
2 mandarynki 54 kcl
2 wafelki ryżowe solone 70 kcl
serek Jogobella 147 kcl
2 wafelki bezglutenowe 38 kcl
Łącznie : 309 kcl
Spacer : 2 godziny 38 minut
Ćwiczenia : brzuszki, Mel B pośladki, krzesełko

 





17 marca 2015

#15

Ugh. Robi się coraz cieplej, dziś było ponad 18 stopni ! Bardzo się cieszę z tego powodu. Myślę, że właśnie takie dni słoneczne motywują każdego z nas byśmy zaczęli swoją pracę nad ciałem. Oczywiście najbardziej rozleniwione osoby będą pewnie siedzieć w domu i grać i się obżerać, ale nie Ci aktywni na co dzień ! Mam nadzieję, że taka pogoda długo się utrzyma. Jestem ciepłolubna także czekam tylko na słońce żeby wyjść w weekend i pobiegać.

Co do mojej dietki, to tak. Trzymam się ściśle jej. Waga skacze, zależnie od tego ile zjem i co zjem. Ale myślę, że do końca marca będzie chociaż -2 kg. Ćwiczyć, ćwiczę w domu. Jednego dnia więcej, drugiego dnia mniej, ale ćwiczenia wykonuję regularnie. Jem coraz mniej. I coraz bardziej denerwuję się jeśli ktoś we mnie wpycha jedzenie. Mam już dosyć jedzenia, na samą myśl już mnie bierze na wymioty - a nie stosuję bulimii.

W szkole jak to w szkole. W jednej zimno, a w drugiej ciepło. Na lekcjach prawię śpię, ponieważ bezsenne noce wróciły. A z racji tego iż ograniczam się do spożywania tabletek i innych chemicznych gówien to się męczę czasem nawet do 5 rano żeby w spokoju zasnąć i przespać te 3 godziny.

Noc pod każdym względem jest piękna. Nawet jeśli wspomnienia wracają, człowiek płacze to i tak noc ma w sobie pewien urok. Patrzeć na gwiazdy, jak niebo robi się coraz ciemniejsze i myśleć o wszystkim. W nocy, jestem najbardziej spokojniejsza.  Nie ma we mnie złości, nerwów, nienawiści do wszystkiego i wszystkich. Mogłabym żyć w nocy, prowadzić nocny tryb życia. Ale niestety jestem człowiekiem i potrzebuje po całym dniu odpoczynku.

Bilans:
2 mandarynki 54 kcl
serek Jogobella 147 kcl
2 wafelki ryżowe solone 70 kcl
1 wafelek bezglutenowy 19 kcl4 sucharki 124 kcl3 błonniki 57 kcl
Łącznie : 471 kcl


Spacer : 3 godziny
Ćwiczenia : 200 brzuszków, 2 minuty krzesełka

 







14 marca 2015

Obsesja wróciła?


Coraz częściej się zastanawiam czy aby na pewno jestem świadoma tego co robię. Przyjaciel powtarza mi na okrągło, że to co robię nie jest zdrowe a ja jak na siłę próbuję to olewać. Jest jak jest, weszłam w tą fazę kiedy myślę tylko o tym. Jedno słowo : kalorie. Pilnuję to co jem, planuję posiłki dzień przed dokładnie obliczając ile one będą mieć kalorii. Jeśli coś ulega zmianie, od razu to zapisuję, i zmieniam wyniki kaloryczności. Jeśli zjem za dużo, mam sama do siebie pretensje o to, wyrzuty sumienia. Wtedy zazwyczaj pakuje na siebie ćwiczenia, żeby to wszystko spalić. Najcięższe ćwiczenia jakie mogą być, żeby dały mi wycisk. Żebym zapamiętała sobie co się wiążę z przekroczeniem kalorii. Ciągłe liczenie, to jest męczące ale nie chcę się tego pozbyć. Nie widzę siebie normalnie jedzącej. Zapomniałam jak to jest, jeść nie martwiąc się o to, że przytyję. 
Najgorzej jest wtedy kiedy wiem, że za dużo zjadłam i czuję jak 4 kg rosną w górę. Wtedy mój humor się pogarsza, jestem nie do zniesienia. Ale wtedy gdy stoję przed lustrem i ogarniam nad którą częścią ciała muszę bardziej pracować.
A wszytko zaczęło się od tego jak pewna ważna dla mnie osoba (jeszcze wtedy coś znaczyła..) powiedziała jedno zdanie " musisz trochę schudnąć " . Jedno zdanie, a tak wpłynęło na moją psychikę i trzyma się do teraz. Nie wiem ile to będzie trwać, obawiam się że jak dojdę do celu to będę chciała ważyć jeszcze mniej. Na dziś dzień jestem pewna że po osiągnięciu celu zaprzestanę odchudzanie, zacznie żyć normalnie ale z umiarem ale gdzieś w głębi moja podświadomość, wie że będę chciała schudnąć jeszcze. Pytanie tylko ile wytrzymam, jaka będzie dla mnie zadowalająca waga ? 0 ?

Dzisiejszy wpis trochę inny, bardziej osobisty. Otwieram się tu. To dobrze.









13 marca 2015

#14

Nareszcie piątek. Nie wiem dlaczego, ale ten tydzień wyjątkowo mnie wymęczył. Na dobrą sprawę mogłabym teraz zamknąć oczy i pójść spać bez żadnego problemu, mimo tego że piłam kawę.

W szkole idzie dobrze, ocenki są zdobywane dobre. Zaczynam grać w teatrze, będziemy przedstawiać Makbeta po angielsku, i oczywiście mnie wytypowali do wzięcia w tym udziału. No dobrze, chociaż moja ocenka będzie lepsza i mocniejsza.
Co do mojego życia osobistego to na razie jest dobrze. Aczkolwiek są takie chwile kiedy zapominam o rzeczywistym świecie i siedzę wpatrując się w jeden punkt. Nie jest źle, ale mogłaby być też lepiej. Zobaczymy. Stwierdziłam, że nie idę na wizytę u psychologa. Leki mam, a rozmowa z nim nic mi nie da. Wierzę, że to co jest teraz ze mną przejdzie tak samo szybko jak przeszło wtedy. Nie chcę by się wszystko nawróciło, bo nie wiem jak to zniosę.

Moja kochana mama, była dzisiaj u ginekologa i co się okazało to będzie mieć dziewczynkę. Już za 4 miesiące urodzi się malutka Amelka. Nie mogę się doczekać! Zwłaszcza, że teraz poświęcam jej dużo czasu. Czekam na nią cierpliwie, ale z chęcią chciałabym żeby Ona była z nami już teraz.

Bilans :
mandarynka 27 kcl
1,5 wafelka ryżowego solonego 47 kcl
warzywka gotowane 124 kcl
2 jajka gotowane 156 kcl

Razem : 354 kcl






12 marca 2015

Chili.

Skoro przyprawa chilli stała się moją miłością, którą używam codziennie stwierdziłam, że warto coś o niej napisać.
Nie wiem czy wiedzieliście ale przyprawa chilli ma bardzo wszechstronne, bardzo korzystne działanie na nasze zdrowie. Nie tylko stymuluję przemianę materii, ale również rozgrzewa i wpływa dobrze na drogi oddechowe, ale też ... POPRAWIA HUMOR ! Zawiera bardzo cenny i wartościowy związek chemiczny - kapsaicynę, która niszczy komórki nowotworowe. Substancja ta pobudza komórki nowotworowe do samozniszczenia, atakując ich mitochondria, które odpowiedzialne są za wytwarzanie energii. Kapsaicyna to także groźna trucizna, ale jej stężenie jest niewielkie, że zamiast unicestwić degustatora na miejscu wywołuje w jego jamie ustnej pieczenie. To niesamowite pieczenie poprawia nastrój, a to dzięki wspaniałym mechanizmom obronnym. Chili czyli tak na prawdę pieprz cayenne ma szereg pozytywnych właściwości :
- korzystnie pobudza krążenie krwi 
- stymuluje żołądek do produkcji korzystnych soków ochronnych
- przyśpiesza przemianę materii i działa na organizm odchudzająco
Dlatego warto mieć chilli pod ręką, i doprawiać sobie potrawy. Język popiecze przez kilka minut, ale na dłuższą metę i samopoczucie i zdrowie będzie nam dopisywać. Zwłaszcza teraz gdy zbliża się wiosna coraz większymi krokami a my mamy huśtawkę nastroju.

Bilans :
serek 147 kclmandarynka 27 kcl2 wafle ryżowe solone 70 kcl 4 grzanki sonko  124 kcl

Łącznie ; 368 kcl










11 marca 2015

#13





Nie było mnie tu przez kilka dni, chciałam odpocząć, mieć trochę spokoju, więcej czasu dla siebie. I bardzo mi to pomogło, przechodziłam.. przechodzę lekkie załamanie psychiczne, zaczęłam brać znów leki na sen, na uspokojenie i jak na razie jest dobrze, natomiast nie wiem jak będzie za kilka dni. Wróciłam do czegoś, do czego nie powinnam wracać i jednak to był duży błąd. Przypomniałam sobie jaką to daje mi ulgę. Chwila samotności doprowadza mnie do szału, wtedy coś się dzieje ze mną i nie jest za dobrze. Sięgam po coś, co tak na prawdę nic nie daje. I tylko pogarszam swoją sytuację.
Tak jak mówiłam, jest lepiej, ale nie do końca. To coś siedzi we mnie nadal, niestety sama nie wiem co to jest. Prawdopodobnie czeka mnie wizyta u psychologa jeśli stan się nie popraw, aczkolwiek mam nadzieję, że wszystko wróci do normy i będę mogła zacząć żyć jak normalny człowiek.

Co do oczyszczania organizmu to się nie udało. Moja waga się waha i to bardzo. Skacze sobie jak chce. Musiałam wyeliminować biszkopty ze swojego jadłospisu i dziś jest taki pierwszy dzień w którym jadłam wafle ryżowe. Mam nadzieję, że waga spadnie jeszcze bardziej. Wiem jaki mam cel aczkolwiek chcę ważyć jeszcze mniej. Może się to wiązać z anoreksją czego chcę uniknąć dlatego jak na razie zostaje przy 50 kg.

Co do ćwiczeń .. przez ten czas kiedy mnie nie było, nie ćwiczyłam i przyznaję się do tego. Natomiast od dziś, dokładnie o 21:00 idę jakieś tam ćwiczenia wykonać, chcę wrócić do nich stopniowo, ponieważ mam znowu problemy z kręgosłupem.

Moją nową miłością jest przyprawa chwili. Dodaję ją do każdej potrawy, szczególnie do zup i gotowanych warzyw.

Bilans :
śniadanie - serek jogobella 147 kcl
śniadanie w szkole - mandarynka 27 kcl 
2 wafle ryżowe solone 70 kcl
obiad - zupa koperkowa (1 łyżka ) 85 kcl
małe gotowane udko z kurczaka 136 kcl
Łacznie : 465 kcl
Spacer --278 kcl

Ćwiczenia na dziś :
brzuszki, krzesełko